środa, 30 września 2015

Bolesław Leśmian, Odchłań / Болеслав Лесьмян, Бездна

Kiedy wnoszę do lasu znój mego żywota
I twarz tak niepodobną do tego, co leśne,
Widzę odchłań, co skomląc, w gęstwinie się miota
I rozrania o sęki swe żale bezkresne.

Rozedrgana zielonym, pełnym rosy płaczem,
Przerażona niebiosów ułudnym pobliżem - 
Kona z męki i tęskni nie wiadomo za czem
I cierpi, że nie może na ziemię paść krzyżem.

I nie wie, do jakiego snu ma się ułożyć,
I szuka, węsząc bólem, parowu lub jaru,
Aby go dopasować do swego bezmiaru
I zamieszkać na chwilę, i w ciszę się wdrożyć.

Czuję rozpacz jej nagą, czuję głód jej bosy,
Jej bezdomność, gałęzi owianą szelestem,
I oczy, które we mnie przez mętne szkła rosy
Widzą kogoś innego, niż ten, który jestem.

 ***

Когда в лес  я вношу труд и пот моей жизни
И лицо, отрицающее леса сущность,
Вижу бездну -  скуля, она мечется в листьях,
Безграничные жалобы раня о сучья.

Содрогаясь в зеленых, полных росы всхлипах,
Ужасается зыбкому неба соседству,
Гибнет в муках, не зная, отчего тоскливо,
Страдает, что не может крестом пасть на землю.

Не знает, в какой сон суждено погрузиться,
И ищет, чуя болью, овраг ли, лощину,
Чтоб ее под свою безразмерность раздвинуть
И обжить на мгновенье, в тиши раствориться.

Безысходность нага её, бос её голод
И овеяна шелестом веток бездомность,
И глаза, что во мне сквозь рос мутный осколок
Не меня различают - кого-то  другого.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz