niedziela, 22 marca 2015

Louis MacNeice, Twelfth Night / Wieczór Trzech Króli

Kmiotki rade na śnieg w chłopięcym świecie–
Ten chrzęst landrynek w ustach,
Ten mroźny chrzęst pod stopą –
O gdyby tylko czas był wciąż w zamiecie
Spowity, i niepewna odwilż,
I śnieg przenigdy się nie stopił!

Gdy słup pocztowy wkładał białe szaty-
Ład żywopłotu i dachu,
Myśli i wzroku równość -
I twoja liczba każdy śniegu płatek
Zdobiła, życie zaś okrągłe
Jak zero było, zeru równe.

Lecz teraz sfinks ma zmienić postać -
Droga, ujrzana w roztopach
Rebus wybuchem zburzony -
I życie trzeba niby taśmę ciągnąć,
By zmierzyć nim coś poza nim,
Nie dane, lecz zrobione.

Bo czas prezentów dobiegł końca.
Chłopiec dorasta, śnieg taje,
Błazeństwo ma starczyć na wieczność.
Jest goła ziemia, by się oprzeć,
Nieozdobiona. Nadszedł wieczór
Trzech Króli albo co chcecie... co chcecie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz