12 listopada. Od wczoraj w domu i jak zwykle przytłoczona ogromem
domowych kłopotów, jaki zbiera się po każdej nieobecności. Problem z kuchennym palnikiem
poskutkował brakiem ciepłej wody, kucharka mówi, że baranina cała wyszła
i czy nie porozmawiam z masarzem, bo obecna pogoda nie jest żadnym
usprawiedliwieniem. Przeziębienie Vicky, w odróżnieniu od baraniny, pozostało
na miejscu. Mademoiselle powiada: "Ah,
cette petite! Elle ne sera peut-être pas longtemps pour ce bas monde,
madame."* Mam nadzieję, że to jedynie jej łaciński zwyczaj dramatyzowania
sytuacji.
Robert czyta Times po kolacji
i przysypia.
13 listopada. Ciekawy, aczkolwiek niepokrzepiający tok myśli, wywołany dłuższą rozmową z Vicky na temat istnienia czy węcz pzeciwnie lokalizacji, które ona konsekwentnie nazywa P.I.E.K.L.O. Pełna chęci bycia nowoczesnym rodziciem, zapewniam ją, że nie ma, nigdy nie było i nie będzie takiego miejsca. Vicky utrzymuje, że owszem jest powołując się na Biblię. Prześcigając samą siebie w nowoczesności mówię, że koncepcję wiecznej kary wymyślono, żeby straszyć ludzi. Vicky z oburzeniem odpowiada, że wcale nie jest przestraszona i lubi myśleć o P.I.E.K.L.E. Mając wrażenie, że znalazłyśmy się w ślepym zaułku, pozostawiam ją z jej osobliwym sposobem odczuwania przyjemności.
13 listopada. Ciekawy, aczkolwiek niepokrzepiający tok myśli, wywołany dłuższą rozmową z Vicky na temat istnienia czy węcz pzeciwnie lokalizacji, które ona konsekwentnie nazywa P.I.E.K.L.O. Pełna chęci bycia nowoczesnym rodziciem, zapewniam ją, że nie ma, nigdy nie było i nie będzie takiego miejsca. Vicky utrzymuje, że owszem jest powołując się na Biblię. Prześcigając samą siebie w nowoczesności mówię, że koncepcję wiecznej kary wymyślono, żeby straszyć ludzi. Vicky z oburzeniem odpowiada, że wcale nie jest przestraszona i lubi myśleć o P.I.E.K.L.E. Mając wrażenie, że znalazłyśmy się w ślepym zaułku, pozostawiam ją z jej osobliwym sposobem odczuwania przyjemności.
(Pod rozwagę: czy nowoczesne dzieci
zamierzają kontestować nowoczesność, i jeśli tak, to jaką formę przybierze
reakcja nowoczesnych rodziców?)
Jestem b. pzejęta listem z Banku z
wiadomością, że debet na moim koncie wynosi 8 funtów, 4 szylingi i 4 pensy. Nie
mogę zrozumieć, jak to się stało, byłam przekonana, że nadal mam nadwyżkę 2
funtów, 7 szlingów i 6 pensów. Z irytacją odkrywam, że moje rachunki, zawartośc
kasetki i odcinki książeczki czekowej nie zgadzają się. (Ku pamieci: znaleźć
kopertę, na której spisałam wydatki z Bournemouth, i małą karteczkę (chyba z książki
sklepowej) z notatkami o przesuwaniu płatności w gotówce. To może wyjaśnić
sprawę.)
Spojrzałam na cebulki przy okazji
zanoszenia waliz na strych i jestem skłonna sądzić, że nawiedził je kot. Jeśli
tak, to będzie ostatnią kroplą. Powiem pani B., że wysłałam swoje cebulki do
chorej przyjaciółki w szpitalu.
14 listopada. Nadeszła Książka Miesiąca i jestem rozczarowana. Historia miejsca, które mnie nie obchodzi, napisana przez autora, którego nie lubię. Pakuję ją z powrotem do paczki i wybieram inną pozycję z Rekomendowanej Listy. Dowiaduję się z broszurki, dołączonej do książki, że ten sposób postępowania został przezornie przewidziany i opisany jako "największy błąd w życiu". Jestem b. poirytowana, nie tyle tym, że (być może) popełniam największy błąd w życiu, ile przygnębiającą myślą o tym, jak bardzo wszyscy jesteśmy podobni, skoro inteligentny pisarz jest w stanie z taką dokładnością przewidzieć nasze zachowania.
Postanawiam nie wspominać nic o tym pani B. - jest zawsze tak męcząco wyniosła w sprawie Książki Miesiąca, utrzymując, że nie potrzebuje, żeby ktoś jej mówił, co ma czytać. (Muszę pomyśleć o dobej ripoście.)
14 listopada. Nadeszła Książka Miesiąca i jestem rozczarowana. Historia miejsca, które mnie nie obchodzi, napisana przez autora, którego nie lubię. Pakuję ją z powrotem do paczki i wybieram inną pozycję z Rekomendowanej Listy. Dowiaduję się z broszurki, dołączonej do książki, że ten sposób postępowania został przezornie przewidziany i opisany jako "największy błąd w życiu". Jestem b. poirytowana, nie tyle tym, że (być może) popełniam największy błąd w życiu, ile przygnębiającą myślą o tym, jak bardzo wszyscy jesteśmy podobni, skoro inteligentny pisarz jest w stanie z taką dokładnością przewidzieć nasze zachowania.
Postanawiam nie wspominać nic o tym pani B. - jest zawsze tak męcząco wyniosła w sprawie Książki Miesiąca, utrzymując, że nie potrzebuje, żeby ktoś jej mówił, co ma czytać. (Muszę pomyśleć o dobej ripoście.)
Z drugą pocztą nadszedł list od mojej
kochanej szkolnej przyjaciółki Cissie Crabbe: pyta, czy mogłaby zatrzymać się u
nas przez dwa dni w drodze do Norwich. (Pod rozwagę: Dlaczego Norwich? Zawsze
się dziwię, gdy słyszę, że ktoś jedzie, mieszka lub przybywa z Norwich,
aczkolwiek wiem, że to nierozsądne z mojej strony. Należy pamiętać, jak mało
się wie o kraju, w któym się mieszka – tu aż się prosi jakiś cytat. Jednak nie
nie pojawi.)
Wiele lat minęło od naszego ostatniego
spotkania, pisze Cissie, i spodziewa się, że obydwie bardzo się zmieniłyśmy.
P.S. Czy pamiętam cudny stary staw i dzień Hiszpańskiej Skrobi. Po pewnym
namyśle przypominam sobie cudny stary staw
w ogrodzie ojca Cissie, ale niech mnie kule biją, jeśli wiem, o co chodzi z
Hiszpańską Skrobią (Pod rozwagę: może to nawiązuje do opowiadania o Sherlocku
Holmesie? Pasuje mi do niego.)
Odpisuję, że będziemy zachwyceni jej
wizytą i jak dużo mamy do opowiedzenia sobie po tych wszystkich latach! (To,
reflektuję się, nie jest prawdą, ale przecież nie będę z tego powodu przepisywać
listu.) Pomijam milczeniem Hiszpańską Skrobię.
Robert, poinformowany o nadciągającej
wizycie kochanej szkolnej przyjaciółki, nie wydaje się zadowolony. Pyta, co mamy
z nią robić. Sugeruję spacer po
ogrodzie (myśl, że nie jest to odpowiedniejsza pora roku na takie aktywności,
odwiedza mnie zbyt późno). W każdym razie, mówię, będzie miło porozmawiać o
starych dobrych czasach (co mi przypomina, że tajemnica Hiszpańskiej Skrobi
wciąż nie została rozwiązana).
Rozmawiam z Ethelą o pokoju gościnnym i z
rozdrażnieniem dowiaduję się, że jeden niebieski świecznik rozbił się, a
dywanik przy łóżku został oddany do czyszczenia i nie da się go odzyskać na
czas. Daję do pokoju gościnnego dywanik z przebieralni Roberta, licząc, że nie
zauważy jego zniknięcia.
*Biedne maleństwo! Chyba
nie pożyje długo na tym świecie, proszę pani.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz