Nie lubię dzieł zebranych - wydają mi się takie bezpłciowe, pozbawione osobowości autora.
Ale kupiłam sobie okazyjne Collected poems Audena. Gdy książka przyszła, zruzumiałam powód niskiej ceny: prawie do wszystkich wierszy są - akuratnie, równiutko, ołówkiem - dopisane uwagi. Bardzo lubię cudze uwagi na marginesach, więc dla mnie ten bezosobowy tom zdecydowanie zyskał na atrakcyjności.
Znalazłam w tych notatkach ciekawą rzecz: ostatni wers wiesza Epitafium dla Tyrana:
Perfection, of a kind, was what he was afterjest cytatem z pracy o historii Holandii amerykańkiego historyka J. L. Motleya, odnoszącym się do Wilhelma I Orańskiego (uznawanego za ojca niepodległej Holandii, założyciela holenderskiej dynastii królewskiej, bohatera hymnu narodowego), w którym zamieniono miejscami zaznaczone wyrazy.
And the poetry he invented was easy to understand
He knew human folly like the back of his hand
And was greatly interested in armies and fleet;
When he laughed, respectable senators burst with laughter
And when he cried the little children died in the streets.
To nic nie wnosi do interpretacji wiersza, ale pozwala zajrzeć do poetyckiej kuchni Audena, której zresztą poeta wcale nie ukrywa. Widać, jak za pomocą minimalnych środków jest osiągany maksymalny efekt.
W pierwszych pięciu wersach nie jest, na dobrą sprawę, powiedziane nic, co pozwoliłoby zobaczyć w opisywanej osobie tytułowego tyrana, aż czytelnik potyka się o to drobne przesunięcie słów (bardziej przypominające przejęzyczenie, freudowską pomyłkę), które rzuca cień na poprzednie linijki, ponieważ nagle odsłania ich ambiwalencję (perfection of a kind, greatly interested).
Jak to wypadło w polskich tłumaczeniach? Wydaje się, że obaj tłumacze nie pozostawili dość dwuznaczności w pierwszych wersach (a może nie są one dość neutralne, by móc zabrzmieć dwuznacznie), z kolei w ostatnim obaj przedstawili zbyt mocną, dramatyczną wizję umierających dzieci - czytelnik, by tak rzec, potyka się nie o zmianę konwencji, lecz o zwłoki, więc, zszokowany, już nie jest w stanie wrócić do poprzednich linijek:
Doskonałości, jak to nazwę, łaknął
Poetów stworzył, których wszyscy rozumieli,
Szaleństwo ludzkie badał jak linie na dłoni,
A przeto dbał, by armiom niczego nie brakło,
Gdy śmiał się - senatorzy czcigodni się śmieli,
Gdy krzyczał, małe dzieci padały w agonii. (Rymkiewicz)
Dążenie do perfekcji - swoistej - było zawsze jego mocną stroną
A poezja, którą wynalazł, łatwa była do zrozumienia;
Znał jak własne pięć palców naiwne ludzkie złudzenia
I wolał armiom i flotom poświęcać uwagę i czas;
Gdy się zaśmiał, dostojny senat podchwytywał ten śmiech unisono,
Gdy zapłakał, zwłokami dzieci zaścielały się ulice miast. (Barańczak).
Poza tym, czytelnik zostaje pozbawiony przyjemności "przyłapania" podmiotu lirycznego na przejęzyczeniu (i zadowolenia z własnej spostrzegawczości), bo ten "błąd" już tryumfująco naprawił tłumacz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz