Spełniło się moje marzenie (wspólne zapewne wielu czytelnikom Josifa Bodskiego) i - dzięki projektowi Eshkolot pt. Shakespeare in the Ghetto - znalazłam się w grudniu w Wenecji.
Zamieszczę tu tylko dwa zdjęcia.
Pierwsze z Nabrzeża Zatterego (dawniej Nieuleczalnie chorych; pod nazwą "Nabzeże Nieuleczalnie chorych" był wydany po rosyjsku słynny wenecki esej Brodskiego "Znak wodny"), gdzie przyszłam z wycieczką śladami Brodskiego i trafiliśmy na chwilę zachodu słońca. Takie oko puszczone przez geniusza miejsca.
A drugie to weneckie kolory: ochra, cegła, zieleń, biel, szarość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz